
PSL zrobi w tył zwrot?
- Podejmie decyzję. Pewien etap za nami. Koalicja Europejska była powołana na wybory europejskie. Te wybory się zakończyły. My plan wykonaliśmy. Mamy trzech europosłów, to są najważniejsi politycy PSL-u. Satysfakcji wielkiej nie ma, no bo wynik nie taki, jak byśmy chcieli. Szczególnie dystans do zwycięzców zbyt duży. Co zrobimy? Najpierw konsultacje. Zaczynamy od Rady Naczelnej, potem debaty wewnętrzne od gminy, przez powiat, do województwa. W czerwcu podejmiemy decyzję.
Na ten moment weźmiecie rozwód z koalicją opozycji?
- Musimy wyciągnąć wnioski z kampanii. Cała koalicja, wszystkie partie, które ją tworzyły. Kampania nie przyniosła takiego efektu, jak zakładaliśmy. Niebezpieczny był skręt w lewo, przed którym ostrzegaliśmy. Atak na wspólnotę Kościoła. Nie chodzi mi o hierarchię. Hierarchowie naprawdę mają dzisiaj bardzo duży problem, bo na spotkaniach wielokrotnie padało: nie zajęli się tym, nie zajęli się tamtym. Po filmie Sekielskich – też w kontekście pedofilii. Ale atak na wspólnotę Kościoła jako wszystkich wierzących zmobilizował elektorat PiS-u. Ten niebezpieczny skręt w lewo dotyczący LGBT, że to jest sprawa najważniejsza, która interesuje Polaków – okazało się, że nie. Lewicowy elektorat, lewica światopoglądowa policzyła się u Biedronia. To jest 6 proc. w najlepszych dla nich wyborach.
Bez sojuszu opozycji byłoby jednak pozamiatane?
- Trudniej by było na pewno osiągnąć trzy mandaty dla nas. Wiadomo już było przed rozstrzygnięciem, że PiS wygrywa wybory. Sondaże dla poszczególnych partii i wynik Koalicji Europejskiej to suma naszego wyniku indywidualnego. Liczmy, że my mamy 5-6, SLD ma 5-6, Platforma 20. To jest 32, a jest 38. Jest premia za zjednoczenie! Pewnie byłoby jeszcze lepiej, gdyby też kampania była inna. Pójście na targi, a nie konwencje. Tam, gdzie byli młodzi kandydaci – Arłukowicz – superwynik, bo zasuwał od świtu do nocy. Adam Jarubas – też wielu mówiło, kurczę, no w Krakowie, w Małopolsce on może nie pociągnąć. 135 tys. głosów – rekordowy wynik dla PSL-u indywidualny. Hetman na Lubelszczyźnie. Pasławska, która nie bierze mandatu, ale w Olsztynie wygrywa i z kandydatami Platformy, i z kandydatami PiS-u. To były też wybory dobre dla młodych ludzi. Oni pokazali, jak się robi dzisiaj kampanię. Mniej konwencji, więcej wyjścia do ludzi. To nie jest łatwe, ja sobie zdaję sprawę, bo ja też usłyszałem dużo gorzkich słów. Ale też dużo ciepłych słów i dużo wsparcia. Tego wsparcia było więcej, ale bez takiego wyjścia defensywnego, bez odwagi nie ma zwycięstwa.
Gdyby Polskie Stronnictwo Ludowe startowało samo, przekroczyłoby według pana próg? Czy nie?
- Patrzę, jak wypadły komitety, które są notowane na podobnym poziomie co PSL. Kukiz’15 – nawet był wyżej przez ostatnie trzy lata w sondażach.
Pod kreską.
- Narodowcy, Korwin, który zawsze w wyborach europejskich albo był tak jak dzisiaj blisko, albo tak jak pięć lat temu przekroczył próg. Mieli falę, bo ustawa 447 była dla nich taką trampoliną, a nie przetrwali tygodnia ataku ze strony telewizji. My ten atak znosimy od roku i wytrwaliśmy. Oni nie przetrwali tygodniowego ataku, bo się wydawało, że idą na 10 proc., a zeszli poniżej 5. To pokazuje też, jaka była polaryzacja. Te nasze przewidywania, założenia, które robiliśmy: że frekwencja będzie wyższa – potwierdziły się; że będzie większa polaryzacja – potwierdziły się. Braliśmy pod uwagę, że miasta duże mogą pójść. Władysław Teofil Bartoszewski dostał 37 tys. głosów w Warszawie, to jest dwa razy więcej niż we wszystkich wyborach europejskich. To pokazuje, jak trudny to był wybór.
Nie żałuje go pan?
- Nie. Gdybym dzisiaj rozmawiał z panią redaktor i mielibyśmy 4,5 proc. pod własnym szyldem, ale żadnego europosła, no można się załamać. Widzę, jak Paweł Kukiz to przeżył. To jest przełamanie nie tylko lidera, ale wszystkich. Dzisiaj obroniliśmy pozycję w europarlamencie.
Pana pozycja osobista nie jest zagrożona w PSL?
- Ja się nigdy o nią nie martwię, bo wiem, jak ciężko pracuję każdego dnia. Wiem, ilu było chętnych w 2015 roku. Nie było.
Ale sam pan wie, że gdyby tych mandatów nie było, toby miał pan teraz trudniejszą sytuację.
- Zawsze to lider jest rozliczany z efektu. Efekt został osiągnięty. No zabrakło Krzysiowi Siekierskiemu 2 tys. głosów.
Ale przeciwnicy koalicji już podnoszą głowę. Marek Sawicki mówi: To był błąd! Ta cała koalicja.
- Tylko jaka była alternatywa? Pięknie dostać 3,5-4,5 proc.?
Może pięknie umierać?
- Ja jestem odpowiedzialny za życie, a nie za śmierć! To jest też moja misja. Lekarz walczy o życie, a nie o to, żeby godnie doprowadzić do śmierci. Nie, trzeba do końca walczyć o jak najlepszy wynik w polityce. Udało się to zrobić. Chciałbym, żeby Koalicja dostała lepszy wynik. Tu jest pewnie to rozgoryczenie większe. Trzeba wyciągnąć wnioski i iść do przodu. Ja też bym chciał dodać otuchy tym wszystkim, którzy poczuli zawód w niedzielę wieczorem. Wszystko jest jeszcze możliwe. To było dopiero starcie przed finałowym starciem. Może taki sparing był potrzebny, żeby się też otrząsnąć, zmienić strategię kampanijną. Nie było żadnego spotu, który chwycił za serce. My na to mieliśmy – z racji tego, że nie finansowaliśmy w takim stopniu jak Platforma tej kampanii – mniejszy wpływ, co naturalne. Ale myślę, że warto czasem posłuchać mniejszego, który może lepiej czuje tę Polskę lokalną.
Nie było profesjonalnego sztabu?
- Gdy jest dużo partii, o sztab jest trudniej - to na pewno. Każdy walczy o swojego kandydata, o swoje sprawy. Nie chcę wskazywać osób, bo to nie moja rola, i to nie o to chodzi, żeby dzisiaj wyciągać jakieś konsekwencje wobec osób. To jest refleksja dla nas wszystkich, że albo jest poważna, partnerska rozmowa, która daje szanse też na nie tylko PR-owe zagrania, ale także na bardzo autentyczną, ciężką pracę.
Potrzebny jest nowy lider?
- Każda partia ma swojego lidera. Ja żadnej partii nie będę wskazywał lidera. Ale jeżeli koalicja na wybory parlamentarne by powstała, potrzebne jest pokazanie nie tylko szefów partyjnych, ale potrzebni są frontmani.
Czyli opozycja powinna się przegrupować? Trochę tak jak Jarosław Kaczyński w 2015 r. wystawił Beatę Szydło i Andrzeja Dudę na plan pierwszy.
- Wrócę jeszcze raz do wyniku tych młodych osób. Brejza, Arłukowicz, Hetman, Jarubas czy Pasławska pokazali, że z tuzami, którzy mieli lepsze pozycje niż oni, ale już nie potrafią robić kampanii dla młodego pokolenia, można wygrywać. Trzeba być w każdym miejscu od świtu do nocy. Jeżeli ktoś uważa, że konwencja wystarcza - to nie wystarcza. Mniej czasu na konwencję, więcej czasu na targi.
„Udało nam się obronić wieś” – mówił pan po wyborach samorządowych. To była przedwczesna deklaracja?
- Nie, bo te 2 mln głosów są. Nie wszyscy poszli w tych wyborach. Przy tym ataku, który był na PSL w wyborach samorządowych i teraz. Gdyby nie było PSL-u w koalicji, to Koalicja Europejska nie miałaby 20 proc. poparcia na wsi, tylko 2 proc.
Ale 70 proc. mieszkańców wsi poszło jednak głosować na Prawo i Sprawiedliwość, i to przy suszy, i przy gigantycznych problemach sadowników.
- Pytanie, czy to poszli rolnicy w większości, czy to poszła wieś, która jest wdzięczna za 500+? Wydaje mi się, że ta druga jest po prostu większa. Ile osób żyje z rolnictwa? 10 proc.? A ze świadczeń społecznych, z emerytury, dodatków na dzieci korzysta 30, 40, 50 proc. wsi. To jest nieporównywalnie więcej. To na pewno wywiera mocniejszy efekt na wsi niż w mieście. Ale część wsi nie poszła na te wybory. Zmobilizował się bardzo elektorat PiS-u. Pytanie o wybory parlamentarne. Trudniej się mobilizuje nasz elektorat, gdy jest kilku kandydatów, dużo mocniej - kiedy jest ich wielu. W wyborach parlamentarnych będzie ich więcej, okręgi są mniejsze.
Trudniej też będzie się dogadać co do wspólnych list.
- Na pewno. Ja bym zaczął od Senatu. To jest to minimum. Uważam, że powinniśmy wystawiać wspólne listy.
Wspólne listy do Senatu są pewne? Może być pierwszy raz w historii Senat opozycji? Liczy pan na to?
- Ja liczę na zwycięstwo. Bo trzeba robić wszystko, żeby wygrać wybory, a nie mówić, że nas interesuje tylko Senat, żeby blokować jakieś złe rozstrzygnięcia. I tak się ich samym Senatem nie da zablokować, a trzeba zmieniać Polskę na lepsze. Trzeba zjednoczyć Polaków, bo te wybory pokazały jeszcze coś innego. Ogromne emocje i ogromny podział społeczny. Ta polaryzacja jest gigantyczna.
Z drugiej strony, jak walczyć w sytuacji, gdy liczą się nie hasła, tylko wyciąg z konta.
- Też tak nie jest. Programowo my moim zdaniem za mało mówiliśmy o sprawach takich jak zdrowie. Grzegorz Schetyna akurat tu próbował ten temat podciągnąć, ale każdy kandydat powinien o tym mówić więcej. Bo to jest obszar, w którym jest dużo zaniedbań.
W 2017 r. PSL przedstawił projekt dodatków do emerytur w wysokości od 200 do 500 zł. To oczywiście nie przeszło przez Sejm, a potem rząd wprowadził tzw. 13. emeryturę. Czy to nie jest trochę też tak, że wy jesteście w swoistej pułapce, bo cokolwiek byście teraz nie zaproponowali, to PiS daje te pieniądze.
- My możemy składać obietnice. Możemy proponować ciekawe rozwiązania, ale nie przeskoczymy tego, że nie mamy dzisiaj większości w Sejmie.
To jak chcecie odbudować wiarygodność? Bo ludzie mówią tak: no, PiS obiecał i dał.
- Musimy wzbudzić chęć zaufania nam. Pokazać, że odrobiliśmy lekcję z przeszłości, wyciągnęliśmy wnioski. Przeprosiliśmy za nasze błędy – bo one były.
Tyle że te przeprosiny były i nie zadziałały. Grzegorz Schetyna też przepraszał.
- Nie można powiedzieć, że nie zadziałały. Nie dały jeszcze efektu w postaci zwycięstwa. To jest sygnał, że musimy inaczej pracować w kolejnej kampanii. Propaganda, którą telewizja rządowa uprawia każdego dnia, też zbiera swoje żniwo. Jeżeli tam na każdym pasku jest napisane, że opozycja chce sprzedać Polskę, odebrać 500+, są porównania z Hitlerem, Stalinem Donalda Tuska, atak na nas, że odchodzimy od tradycji, że PSL chce walczyć z Kościołem...
...a pan jest tęczowym Władysławem.
- Tak. I jednoczy się z tymi, którzy chcą likwidować KRUS. No to jest nieprawda. To jest ordynarne kłamstwo, które jest wlewane. Można z tym wygrać, ale tylko i wyłącznie gigantyczną, ciężką pracą. Nie jedynie liderów. Musimy wziąć takich ludzi na listy, z których każdy będzie walczył od świtu do nocy. PiS zrobił posunięcie bardzo ofensywne w kampanii wyborczej. Wystawił najmocniejsze nazwiska. To oczywiście dało sukces, ale to jest też osłabienie na jesień. Bez Brudzińskiego, Rafalskiej, Szydło, Jakiego te listy będą na pewno słabsze, będą mniej rozpoznawani posłowie lub potencjalni posłowie. Ta ławka bardzo znanych twarzy będzie w największej części siedzieć w Brukseli, a nie w kolejce do polskiego Sejmu.
To będzie koalicja parlamentarna?
- Najpierw musimy porozmawiać, podsumować to, co się wydarzyło. Przegrupować szeregi i podjąć tę decyzję. Ona zapadnie w czerwcu. Co nagle, to po diable. Nie ma sensu też spieszyć się z jakimiś deklaracjami.
Jeśli do koalicji miałby dołączyć Robert Biedroń, to PSL z niej wyjdzie?
- Tu jest non possumus, granica, której nie przekroczymy. Przyłączenie, czy w ogóle chęć przyjęcia Roberta Biedronia, współpracy w ramach koalicji, jest momentem, kiedy PSL-u w tej koalicji na pewno nie będzie. Nie zmieścimy się.
Donald Tusk pomógł Koalicji na finiszu kampanii?
- Wydaje mi się, że zmobilizował elektorat. Nie do końca chyba nasz, tylko bardziej PiS-u. Bo to pokazuje frekwencja na zachodzie.
Czyli sugeruje pan, że zaszkodził?
- Nie. Myślę, że miał dobre intencje wspierać tych, którzy chcą być w centrum Europy. Chcą być w Unii Europejskiej. To nie jest wina Donalda Tuska, ten wynik wyborczy. Ale dla części elektoratu, może nie naszego, ale właśnie elektoratu PiS-u, było to mobilizujące, żeby pójść na te wybory.
Gdyby pan miał spekulować, to czy Donald Tusk wystartuje w wyborach prezydenckich po tym, co się wydarzyło w eurowyborach?
- Wydaje mi się, że on już raczej wcześniej podjął decyzję, niezależnie od wyniku, żeby nie czekać na jeźdźca na białym koniu.
Czyli nie wystartuje?
- Chyba nie, choć wiem, jak bardzo kocha Polskę, jakim jest patriotą, wbrew temu, co mówią, bo mogłem to obserwować. Zrobi wszystko, co jest dobre dla Polski. Jest zawsze do dyspozycji. Choć na dzisiaj, gdybym miał stawiać - raczej nie.
Widzi pan jakiegoś kandydata w wyborach prezydenckich po stronie opozycji?
- To wszystko zależy od wyniku wyborów parlamentarnych. Nie rozstrzygniemy tego.
Czyli przed wyborami parlamentarnymi żadna kampania prezydencka się nie rozpocznie wokół jednego lidera?
- Nie, nie rozpocznie się. Myślę, że ona się rozpoczęła w PiS-ie, bo promowanie dzisiaj Beaty Szydło jest straszeniem Andrzeja Dudy. Tam się te rozgrywki zaczynają.
Myśli pan, że prezes Kaczyński zamierza wystawiać Beatę Szydło w wyborach prezydenckich?
- Może nie zamierza, ale na pewno użyje Beaty Szydło do postraszenia Andrzeja Dudy.
Czy to nie jest taki paradoks, że pan jest jednym z liderów w rankingach zaufania, a z drugiej strony nie jest pan w stanie podnieść – przynajmniej na razie – partii.
- Udało się, że ta partia jest, funkcjonuje, nie straciła klubu parlamentarnego ani swojej pozycji. Otworzyła się na nowy elektorat. Przebudowa partii trwa dłużej niż cokolwiek innego. Szczególnie partii, która ma prawie 125 lat.
W takich okolicznościach przyrody.
- W takich okolicznościach ciągłego ataku. Może i gdyby nie te moje rankingi zaufania dzisiaj, to też by nie było o nas głośno, nigdzie. Dzisiaj wszyscy zabiegają: "Czy PSL będzie w koalicji? Jaką drogą pójdzie PSL?". Bez nas wiadomo, że jakiekolwiek połączenie to tylko byłaby lewica, a nie centrowa formacja, która ma szanse wygrywać wybory, bo tylko takie mają szanse wygrywać w Polsce wybory.
A taki pomysł, żeby PSL tworzył taki blok ludowo-chadecki?
- Będziemy to też rozważać. Jesteśmy zawsze gotowi do samodzielnego startu, i to jest domyślnie pierwszy wybór, bo po to się tworzy formację polityczną, żeby startować. Trzeba też patrzeć na uwarunkowania. Tak jak popatrzyliśmy na uwarunkowania wyborów europejskich. Mieliśmy przecież naszego kandydata w wyborach prezydenckich, z listy PSL-u. I dzisiaj ci, co mówią: "Jakbyście poszli sami, to może byłby ten wynik lepszy", to dlaczego, jak szliśmy sami z Adamem Jarubasem, dostaliśmy 1,65 proc., a teraz Adam Jarubas dostaje jeden z najlepszych wyników w kraju, a najlepszy w historii PSL-u do eurowyborów. To wszystko trzeba zważyć. Trzeba być w polityce rozważnym i też trochę romantycznym. Ale rozwaga na pierwszym miejscu.
Czasem myśli sobie pan, żeby to wszystko rzucić w cholerę?
- Są momenty tęsknoty za medycyną, ale naprawdę dużo poświęciłem temu, co robię dzisiaj. Ze wszystkich sił, z całej mocy się staram, żeby osiągać jak najlepsze rezultaty, żeby przeprowadzić i Stronnictwo przez trudne lata, przez te doświadczenia najgorsze po '89, ale też zbudować silną Polskę. Lepszą Polskę dla wszystkich, bo tu jest miejsce dla wszystkich. Dla wierzących w Boga i niepodzielających tej wiary, ale czerpiących uniwersalne wartości z innych źródeł. Żeby nie zaglądać zza firanki. Żeby tworzyć kraj przyjazny, ale też kraj, w którym każdy będzie mógł liczyć na wsparcie, to społeczne właśnie. Żeby nie było żadnych rewolucji światopoglądowych, bo one nie są kompletnie potrzebne. Ja nie chcę z tego zrezygnować. Ja wiem, że jest to ciężka walka. Jarosław Kaczyński przegrywał osiem wyborów z rzędu. I też pewnie miał momenty, kiedy wydawało się, że już jego środowisko mogło nawet też wątpić w to, że są w stanie wygrać jakiekolwiek wybory. A to się wszystko zmienia. Polityka to jest maraton. To nie jest sprint, to jest bieg maratoński z przeszkodami. Trzeba roztropnie omijać te przeszkody. Wydaje mi się, że w wyborach europejskich roztropnie ominęliśmy przeszkodę, jaką było zejście poniżej progu, bo jaka byłaby atmosfera startu na wybory parlamentarne? To dzisiaj byśmy pewnie nie mieli wyboru, alternatyw, bo wszyscy by mówili: "No kurczę, w tych wyborach nie daliście rady, to jak będzie jeszcze większa frekwencja, to czy sobie poradzicie?". A teraz jest ten wybór. Osobiście też mam chwilę wielkiej radości teraz w domu, więc to mi dodaje sił i wiary w to, że to, co robię, ma sens. Ja w to głęboko wierzę i będę robił to dalej, dopóki sił starczy i dopóki będzie wola naszych rodaków, żebym to robił. Na razie mam duże wsparcie w wielu miejscach, wiele osób, również po tym wyniku, mówi mi: "Trzeba walczyć dalej, to jest tylko etap".
https://news.google.com/__i/rss/rd/articles/CBMiY2h0dHA6Ly93eWJvcmN6YS5wbC83LDE1NTE2OCwyNDgzNzEyMixwcmV6ZXMtcHNsLW5vbi1wb3NzdW11cy1qZXNsaS1iaWVkcm9uLXdlamR6aWUtZG8ta29hbGljamkuaHRtbNIBAA?oc=5
2019-05-28 14:13:56Z
52781671563633
Bagikan Berita Ini
0 Response to "Prezes PSL: Non possumus. Jeśli Biedroń wejdzie do Koalicji, PSL-u w niej nie będzie - Gazeta Wyborcza"
Post a Comment